Plan na zdrowie! Na czym polega planowanie radioterapii?

Pla­no­wa­nie poma­ga nam porząd­ko­wać codzien­ność. Zda­rza się jed­nak, że w obli­czu cho­ro­by nie­któ­re zamia­ry musi­my zmo­dy­fi­ko­wać, porzu­cić lub odło­żyć w cza­sie. Wraz z dia­gno­zą „rak”, któ­rą według pro­gnoz WHO w 2025 roku usły­szy nie­mal 204 tys. Pola­ków, czę­sto poja­wia się nie­pew­ność i oba­wy o przy­szłość. Czy jest recep­ta na taki stan? Jed­ną z klu­czo­wych metod wal­ki z nowo­two­ra­mi jest radio­te­ra­pia. W Świa­to­wy Dzień Wal­ki z Rakiem (4.02) przy­bli­ża­my, jak wyglą­da jej pla­no­wa­nie.

Radio­te­ra­pia, czy­li co?

Według sza­cun­ków WHO licz­ba zacho­ro­wań na raka w Pol­sce z prze­szło 185,5 tys. w 2018 roku wzro­śnie w 2025 roku do nie­mal 204 tys. Coraz wię­cej osób – bo będą to nie tyl­ko cho­rzy, ale i ich bli­scy – będzie zain­te­re­so­wa­nych sku­tecz­ną wal­ką z tą cho­ro­bą. Jed­nym z naj­waż­niej­szych spo­so­bów na to jest radio­te­ra­pia. – Radio­te­ra­pia pole­ga na wyko­rzy­sta­niu pro­mie­nio­wa­nia joni­zu­ją­ce­go, by znisz­czyć komór­ki nowo­two­ro­we, hamo­wać ich wzrost lub zmniej­szać obja­wy cho­ro­by, np. łago­dząc ból. Ta meto­da jest sku­tecz­na szcze­gól­nie w przy­pad­ku pier­wot­ne­go ogni­ska, a tak­że prze­rzu­tów regio­nal­nych do węzłów chłon­nych. Sto­su­je się ją u oko­ło 75% wszyst­kich pacjen­tów onko­lo­gicz­nych – jako samo­dziel­ną meto­dę lub w ramach lecze­nia sko­ja­rzo­ne­go, przede wszyst­kim z chi­rur­gią czy che­mio­te­ra­pią – mówi dr n. med. Kata­rzy­na Boja­row­ska, radio­te­ra­peu­ta z Affi­dea Mię­dzy­na­ro­do­we­go Cen­trum Onko­lo­gii. Żeby mak­sy­ma­li­zo­wać szan­se na osią­gnię­cie ocze­ki­wa­ne­go skut­ku, czy­li peł­ne­go powro­tu do zdro­wia, cał­ko­wi­te­go znisz­cze­nia nowo­two­ru i ogra­ni­cze­nia powi­kłań po tera­pii, klu­czo­we jest pre­cy­zyj­ne zapla­no­wa­nie lecze­nia przez zespół spe­cja­li­stów.

Indy­wi­du­al­ny plan

Odpo­wied­nie opra­co­wa­nie pla­nu radio­te­ra­pii ma wpływ na jej bez­piecz­ne prze­pro­wa­dze­nie i ochro­nę zdro­wych narzą­dów przed pro­mie­nio­wa­niem. – Przed roz­po­czę­ciem radio­te­ra­pii, w opar­ciu o bada­nia dia­gno­stycz­ne: tomo­gra­fię kom­pu­te­ro­wą, rezo­nans magne­tycz­ny czy pozy­to­no­wą tomo­gra­fię emi­syj­ną połą­czo­ną z tomo­gra­fią kom­pu­te­ro­wą (PET-CT), lekarz okre­śla obszar do napro­mie­nia­nia, czy­li guz i, jeże­li jest to koniecz­ne, pakie­ty sąsia­du­ją­cych węzłów chłon­nych. Następ­nie fizyk medycz­ny przy pomo­cy sys­te­mów kom­pu­te­ro­wych dobie­ra dla dane­go cho­re­go meto­dę lecze­nia, ale rów­nież ener­gię pro­mie­nio­wa­nia, by zapew­nić zde­po­no­wa­nie przy­pi­sa­nej daw­ki we wska­za­nym obsza­rze, a rów­no­cze­śnie mak­sy­mal­nie chro­nić pozo­sta­łe zdro­we narzą­dy – wyja­śnia dr n. fiz. Mar­cin Dybek z Affi­dea Mię­dzy­na­ro­do­we­go Cen­trum Onko­lo­gii.

Pro­ces pla­no­wa­nia lecze­nia wyma­ga od osób bio­rą­cych w nim udział wie­dzy z zakre­su onko­lo­gii, radio­bio­lo­gii, fizy­ki pro­mie­nio­wa­nia, a nawet sta­ty­sty­ki i zwy­kle trwa od kil­ku do kil­ku­na­stu godzin, choć może zda­rzyć się i tak, że zaj­mie kil­ka dni – w zależ­no­ści od rodza­ju scho­rze­nia. Fizycz­na obec­noś

pacjen­ta jest nie­zbęd­na m.in. gdy tech­nik radio­te­ra­pii zazna­cza na jego skó­rze za pomo­cą wodo­od­por­nych mar­ke­rów lub małych tatu­aży punk­ty, dzię­ki któ­rym pod­czas tera­pii będzie moż­na odtwo­rzyć odpo­wied­nie uło­że­nie cho­re­go. – Gdy nowo­twór wystę­pu­je w obrę­bie gło­wy czy szyi lub w regio­nie, któ­ry może ulec prze­miesz­cze­niu w trak­cie sean­su tera­peu­tycz­ne­go, naj­pierw przy­go­to­wy­wa­ne jest spe­cjal­ne unie­ru­cho­mie­nie, naj­czę­ściej jest to maska ter­mo­pla­stycz­na, na któ­rej następ­nie zazna­cza­ne są punk­ty wej­ścia wiąz­ki pro­mie­nio­wa­nia lub czę­ściej tzw. izo­cen­trum pla­nu lecze­nia. Uło­że­nie pacjen­ta i zapew­nie­nie odtwa­rzal­no­ści tego uło­że­nia w trak­cie każ­dej z kil­ku­na­stu lub kil­ku­dzie­się­ciu frak­cji jest nie­zwy­kle waż­ne dla powo­dze­nia lecze­nia – mówi dr n. fiz. Mar­cin Dybek z Affi­dea.

W zależ­no­ści od rodza­ju i stop­nia zaawan­so­wa­nia cho­ro­by oraz pla­no­wa­nej daw­ki tera­peu­tycz­nej, lecze­nie zwy­kle trwa od jed­ne­go do kil­ku tygo­dni, choć zda­rza­ją się tak­że jed­no­ra­zo­we tera­pie. Samo napro­mie­nia­nie trwa nato­miast od kil­ku do kil­ku­na­stu minut.

Nie daj się skut­kom ubocz­nym pla­nu na zdro­wie

Choć radio­te­ra­pia to bez­piecz­na i sku­tecz­na meto­da lecze­nia wie­lu nowo­two­rów zło­śli­wych, może wią­zać się z pew­ny­mi dole­gli­wo­ścia­mi towa­rzy­szą­cy­mi tera­pii. – Napro­mie­nia­nie może oddzia­ły­wać nie tyl­ko na komór­ki nowo­two­ro­we, ale i sąsia­du­ją­ce z nimi – zdro­we. Te jed­nak zwy­kle odbu­do­wu­ją się po zakoń­cze­niu lecze­nia. Cho­ciaż pod­czas same­go napro­mie­nia­nia pacjent nie odczu­wa bólu, nie­co póź­niej mogą poja­wić się jego następ­stwa. Oso­by w trak­cie tera­pii czę­sto zgła­sza­ją np. zmia­ny skór­ne, zmę­cze­nie czy zabu­rze­nia ape­ty­tu – mówi dr n. med. Kata­rzy­na Boja­row­ska z Affi­dea. W zależ­no­ści od tego, któ­ra część cia­ła jest napro­mie­nia­na, nie­raz poja­wia­ją się też takie dole­gli­wo­ści jak m.in. utra­ta wło­sów, zmia­ny poten­cji czy trud­no­ści z odda­wa­niem moczu. Tera­pii w obrę­bie mózgu towa­rzy­szyć mogą rów­nież bóle gło­wy i zabu­rze­nia widze­nia, a w obsza­rze pier­si – obrzę­ki i nad­wraż­li­wość na dotyk.

Pod­czas tera­pii, a tak­że po jej zakoń­cze­niu waż­na jest więc świa­do­mość tego, na jakie obja­wy powin­ni­śmy zwra­cać uwa­gę. Więk­szość tego typu skut­ków ustę­pu­je w cza­sie dwóch mie­się­cy od zakoń­cze­nia radio­te­ra­pii. U nie­któ­rych pacjen­tów wystę­pu­ją jed­nak tzw. póź­ne efek­ty ubocz­ne lecze­nia, któ­re mogą poja­wić się dopie­ro po sze­ściu mie­sią­cach, a nawet póź­niej. Nie­zwy­kle waż­ne jest więc pozo­sta­nie pod opie­ką onko­lo­ga, któ­ry pod­czas wizyt kon­tro­l­nych, rów­nież po cza­sie oce­ni ewen­tu­al­ne skut­ki oraz sku­tecz­ność same­go pro­mie­nio­wa­nia.

Choć wal­ka z nowo­two­rem to bez wąt­pie­nia nie­ła­twy czas, waż­ne, by trud­no­ści towa­rzy­szą­ce reali­za­cji pla­nu na zdro­wie nie przy­sło­ni­ły celu – poko­na­nia cho­ro­by i powro­tu do swo­ich wcze­śniej­szych pla­nów – tych sprzed dia­gno­zy „rak”. Chy­ba że w mię­dzy­cza­sie znaj­dziesz inne, jesz­cze lep­sze pomy­sły na przy­szłość, bo prze­cież rak to nie wyrok i wie­lu pacjen­tów wygry­wa wal­kę z nim. Może więc war­to potrak­to­wać czas po tera­pii jako nowy start roz­po­czę­ty od wiel­kie­go suk­ce­su – poko­na­nia cho­ro­by?