Inteligentna elektroterapia zmienia życie pacjentów

Prof. Prze­my­sław Mit­kow­ski

Od rato­wa­nia życia do zna­czą­cej popra­wy jego jako­ści. Nowo­cze­sne tech­no­lo­gie sto­so­wa­ne w elek­tro­te­ra­pii kar­dio­lo­gicz­nej chro­nią pacjen­tów przed nagłym zgo­nem ser­co­wym i hospi­ta­li­za­cja­mi. Umoż­li­wia­ją aktyw­ne życie rodzin­ne i zawo­do­we. Przy­kła­do­wo bez­e­lek­tro­do­we sty­mu­la­to­ry wiel­ko­ści kost­ki cukru to pięk­ne, wręcz kosmicz­nie sku­tecz­ne i wytrzy­ma­łe tech­no­lo­gie – uwa­ża prof. Prze­my­sław Mit­kow­ski, kie­row­nik Pra­cow­ni Elek­tro­te­ra­pii Ser­ca w Szpi­ta­lu Kli­nicz­nym Prze­mie­nie­nia Pań­skie­go I Kli­ni­ki Kar­dio­lo­gii Kate­dry Kar­dio­lo­gii UM w Pozna­niu, pre­zes-elekt Pol­skie­go Towa­rzy­stwa Kar­dio­lo­gicz­ne­go.

Panie Pro­fe­so­rze, jak na prze­strze­ni lat zmie­nia­ła się elek­tro­te­ra­pia?

Śle­dząc roz­wój elek­tro­te­ra­pii kar­dio­lo­gicz­nej moż­na mówić o kil­ku jej okre­sach. Pierw­szym eta­pem było bez­po­śred­nie i natych­mia­sto­we rato­wa­nie życia. Nie zwra­ca­li­śmy wte­dy jesz­cze uwa­gi na jego jakość. W tam­tym cza­sie waż­ne było to, że cho­ry, któ­ry miał olbrzy­mie ryzy­ko zgo­nu w cią­gu roku, się­ga­ją­ce nawet 40 proc., dzię­ki elek­tro­te­ra­pii prze­stał być w takim stop­niu zagro­żo­ny. Naj­lep­szym przy­kła­dem jest pierw­szy na świe­cie pacjent ze sty­mu­la­to­rem. Zabieg pole­gał wte­dy na naszy­ciu elek­tro­dy na ser­ce. Aby wsz­cze­pić sty­mu­la­tor, trze­ba było otwo­rzyć klat­kę pier­sio­wą. Ten cho­ry po zabie­gu implan­ta­cji sty­mu­la­to­ra ser­ca w 1958 roku żył jesz­cze 43 lata. Prze­szedł 26 wymian urzą­dzeń. To był pierw­szy, „nie­mow­lę­cy”, okres w roz­wo­ju tej dzie­dzi­ny.

A kolej­ny etap?

Dru­gi okres to pró­ba przy­wró­ce­nia przy uży­ciu urzą­dzeń wsz­cze­pial­nych fizjo­lo­gicz­nej, czy­li nor­mal­nej – takiej, któ­rej nie ma w cho­ro­bie, funk­cji ser­ca. Potem zaczę­li­śmy sto­so­wać urzą­dze­nia wsz­cze­pial­ne nie po to, żeby leczyć bra­dy­kar­dię czy szyb­kie ryt­my, któ­re bez­po­śred­nio zagra­ża­ją życiu — mówię tu o kar­dio­wer­te­rach-defi­bry­la­to­rach, tyl­ko, żeby pró­bo­wać popra­wić to, co przy­nio­sła cho­ro­ba. Na prze­ło­mie XX i XXI wie­ku poja­wi­ła się tera­pia resyn­chro­ni­zu­ją­ca. Wyda­ło się, że to są abso­lut­ne wyży­ny, że dalej będzie­my mogli zmie­niać elek­tro­te­ra­pię już tyl­ko w spo­sób ilo­ścio­wy, a nie jako­ścio­wy. Spo­dzie­wa­li­śmy się, że urzą­dze­nia sto­so­wa­ne w elek­tro­te­ra­pii kar­dio­lo­gicz­nej będą wypo­sa­żo­ne w coraz więk­szą pamięć, że będą reje­stro­wa­ły frag­men­ty elek­tro­kar­dio­gra­mów wewnątrz­ser­co­wych, że będą dostęp­ne coraz dosko­nal­sze funk­cje przy­spie­sze­nia czę­sto­tli­wo­ści sty­mu­la­cji w trak­cie wysił­ku. Ocze­ki­wa­li­śmy poja­wie­nia się nowych funk­cji dia­gno­stycz­nych — i to wszyst­ko. Nastą­pi­ły jed­nak istot­ne zmia­ny jako­ścio­we.

Co dokład­nie się zmie­ni­ło?

O sprzę­cie do elek­tro­te­ra­pii zaczę­li­śmy myśleć zupeł­nie ina­czej niż przez minio­ne ponad 60 lat. Poja­wi­ła się idea minia­tu­ry­za­cji, któ­rej naj­lep­szym przy­kła­dem jest sty­mu­la­cja bez­e­lek­tro­do­wa. Powsta­ły kar­dio­wer­te­ry-defi­bry­la­to­ry cał­ko­wi­cie pod­skór­ne, pozwa­la­ją­ce na zasto­so­wa­nie tera­pii ratu­ją­cej przed nagłym zgo­nem ser­co­wym u takich cho­rych, u któ­rych dotąd było to nie­moż­li­we z powo­dów ana­to­micz­nych, albo z powo­du wyso­kie­go ryzy­ka infek­cji lub uszko­dze­nia elek­tro­dy wewnątrz­ser­co­wej. Poja­wi­ły się ukła­dy pozwa­la­ją­ce na zmniej­sze­nie licz­by powi­kłań. Kolej­ną tech­no­lo­gią wpro­wa­dzo­ną do prak­ty­ki kli­nicz­nej były urzą­dze­nia do dłu­go­okre­so­wej reje­stra­cji EKG – nie­zwy­kle istot­na pomoc cho­ciaż­by w dia­gno­sty­ce cho­rych po uda­rze mózgu o nie­zna­nej przy­czy­nie.

Dla­cze­go moż­li­wość dłu­go­okre­so­wej reje­stra­cji EKG jest tak waż­na?

U pacjen­tów po uda­rze mózgu o nie­zna­nej przy­czy­nie poszu­ku­je­my migo­ta­nia przed­sion­ków, bo wie­my, że sku­tecz­ne lecze­nie prze­ciw­krze­pli­we w gru­pie pacjen­tów z tą aryt­mią zna­czą­co popra­wia ich roko­wa­nie. Z dru­giej stro­ny wie­my rów­nież, że u tych cho­rych, któ­rzy migo­ta­nia przed­sion­ków nie mają, roko­wa­nia takim lecze­niem nie popra­wi­my. Podob­nie u cho­rych, któ­rzy tra­cą przy­tom­ność. Jeśli pacjent tra­ci przy­tom­ność raz na trzy mie­sią­ce, tra­dy­cyj­ne bada­nie hol­te­row­skie naj­praw­do­po­dob­niej nie przy­nie­sie nam odpo­wie­dzi na pyta­nie o przy­czy­nę omdleń. Jeśli jed­nak „wstrzyk­nie­my” pacjen­to­wi taki minia­tu­ro­wy reje­stra­tor zda­rzeń, to nawet po dłuż­szym, wie­lo­mie­sięcz­nym okre­sie, jeże­li cho­ry będzie miał zno­wu obja­wy, będzie­my je mogli sko­re­lo­wać z zapi­sa­mi elek­tro­kar­dio­gra­ficz­ny­mi zapa­mię­ta­ny­mi przez urzą­dze­nie. Potwier­dze­nie bądź wyklu­cze­nie aryt­micz­ne­go tła uda­ru lub omdleń to w opi­sa­nych gru­pach pacjen­tów napraw­dę wie­dza na wagę zdro­wia i życia.

Minia­tu­ry­za­cja to waż­ny trend w dzie­dzi­nie elek­tro­te­ra­pii?

Zde­cy­do­wa­nie tak. Reje­stra­to­rzy zda­rzeń są tak małe, że nie mówi­my nawet o wsz­cze­pie­niu a wła­śnie o „wstrzyk­nię­ciu”. Praw­dzi­wy skok tech­no­lo­gicz­ny w kie­run­ku minia­tu­ry­za­cji to wpro­wa­dzo­ne na rynek roz­rusz­ni­ki bez­e­lek­tro­do­we. Pro­szę sobie wyobra­zić, że urzą­dze­nie do sty­mu­la­cji ser­ca zosta­ło sko­ko­wo zmi­nia­tu­ry­zo­wa­ne o ponad 90 proc. Co istot­ne, mimo, że masa i wiel­kość współ­cze­sne­go sty­mu­la­to­ra bez­e­lek­tro­do­we­go zosta­ła tak rady­kal­nie zmniej­szo­na, układ zacho­wał wszyst­kie funk­cjo­nal­no­ści stan­dar­do­we­go ukła­du, a i czas pra­cy bate­rii pozo­stał dłu­gi – oko­ło 10 lat. Co wię­cej, sty­mu­la­to­ry bez­e­lek­tro­do­we są pozba­wio­ne wie­lu nega­tyw­nych skut­ków dłu­gie­go prze­by­wa­nia elek­trod w ukła­dzie ser­co­wo-naczy­nio­wym. W mojej opi­nii jest to jest tech­no­lo­gia nie­rzad­ko dale­ko bar­dziej zaawan­so­wa­na niż nie­któ­re tech­no­lo­gie kosmicz­ne czy mili­tar­ne.

Jakim pacjen­tom poma­ga­ją sty­mu­la­to­ry bez­e­lek­tro­do­we?

Ponie­waż są to urzą­dze­nia bar­dzo bez­piecz­ne, są prze­zna­czo­ne przede wszyst­kim dla osób, któ­re mia­ły już powi­kła­nia elek­tro­sty­mu­la­cji, szcze­gól­nie powi­kła­nia infek­cyj­ne albo u któ­rych ryzy­ko wystą­pie­nia takich powi­kłań jest dra­ma­tycz­nie wyso­kie. To na przy­kład pacjen­ci, któ­rzy wyma­ga­ją sty­mu­la­cji, ale mają zmia­ny tro­ficz­ne w prze­bie­gu cukrzy­cy, nie­go­ją­ce się owrzo­dze­nia, ze skraj­ną nie­wy­dol­no­ścią nerek, któ­rzy wyma­ga­ją dia­li­zo­te­ra­pii, pacjen­ci onko­lo­gicz­ni, cho­rzy pod­da­wa­ni lecze­niu immu­no­su­pre­syj­ne­mu czy pacjen­ci z nie­go­ją­cy­mi się rana­mi poope­ra­cyj­ny­mi. Wspo­mnia­ny skok jako­ścio­wy pole­ga na wyeli­mi­no­wa­niu elek­trod wewnątrz­ser­co­wych. Przez ponad 60 lat nie wyobra­ża­li­śmy sobie sty­mu­la­cji ser­ca ina­czej, jak tyl­ko dostar­cza­nej przy uży­ciu gene­ra­to­ra impul­sów i elek­trod, któ­re są do nie­go przy­łą­czo­ne. Taki­mi elek­tro­da­mi były prze­wod­ni­ki o dłu­go­ści nawet kil­ku­dzie­się­ciu cen­ty­me­trów, zwy­kle mie­rzy­ły mię­dzy 50 a 60 cen­ty­me­trów. Tym­cza­sem dzi­siaj tech­no­lo­gia bez­e­lek­tro­do­wa jest dostęp­na.

Czy cze­ka nas dal­sza rewo­lu­cja?

Sty­mu­la­tor bez­e­lek­tro­do­wy zosta­ły po raz pierw­szy na świe­cie wsz­cze­pio­ny w grud­niu 2013 roku. W Pol­sce po raz pierw­szy w stycz­niu 2016 roku. W ubie­głym roku poja­wi­ła się już dru­ga gene­ra­cja tych urzą­dzeń, któ­ra zapew­nia bar­dziej fizjo­lo­gicz­ną sty­mu­la­cję ser­ca. Dzię­ki temu takie urzą­dze­nie bez­e­lek­tro­do­we może­my zapro­po­no­wać więk­szej licz­bie cho­rych z więk­szą licz­bą wska­zań. Obser­wu­je­my toczą­ce się na naszych oczach zmia­ny. Dru­ga gene­ra­cja wspo­mnia­nych ukła­dów do sty­mu­la­cji ser­ca jest czymś zupeł­nie innym niż pierw­szy typ sty­mu­la­to­ra bez­e­lek­tro­do­we­go. Sygnał ser­ca jest ana­li­zo­wa­ny w tym przy­pad­ku poprzez inne ele­men­ty niż tyl­ko aktyw­ność elek­trycz­na ser­ca. Te urzą­dze­nia są tak inte­li­gent­ne, że pozwa­la­ją na roz­po­zna­nie prze­pły­wu krwi przez zastaw­kę trój­dziel­ną. Zapew­nia­ją pacjen­to­wi więk­szy rzut w porów­na­niu do tej pierw­szej gene­ra­cji przy prak­tycz­nie tej samej żywot­no­ści bate­rii, któ­ra może pra­co­wać nawet 10 lat. To o tyle istot­ne, że tych urzą­dzeń się nie usu­wa z ser­ca. Moż­na wsz­cze­pić dru­gi, pew­nie rów­nież trze­ci układ. Sty­mu­la­tor bez­e­lek­tro­do­wy ma jeden cen­ty­metr sze­ścien­ny obję­to­ści. To mniej niż kost­ka cukru! Urzą­dze­nie waży mniej niż dwa gra­my i pra­cu­je przez 10 lat. Nie znam żad­ne­go medycz­ne­go odpo­wied­ni­ka tech­no­lo­gicz­ne­go, któ­ry zapew­niał­by pra­cę i to na napraw­dę nie­zwy­kle wyra­fi­no­wa­nym pozio­mie przez tak dłu­gi okres. Muszę powie­dzieć, że oso­bi­ście jestem zafa­scy­no­wa­ny tą tech­no­lo­gią od pierw­sze­go z nią kon­tak­tu. Uwa­żam ją za coś, co, oprócz tego że jest pięk­ne, jest nie­zwy­kle sku­tecz­ne i pozwa­la przy znacz­nej reduk­cji powi­kłań zapew­nić pacjen­tom wyma­ga­ją­cym sta­łej sty­mu­la­cji ser­ca bar­dzo efek­tyw­ną tera­pię. W tej chwi­li dzię­ki moż­li­wo­ściom tech­no­lo­gicz­nym urzą­dze­nia wsz­cze­pial­ne do elek­tro­te­ra­pii to nie tyl­ko urzą­dze­nia tera­peu­tycz­ne — to tak­że sys­te­my dia­gno­stycz­ne o olbrzy­mich moż­li­wo­ściach. Dzię­ki szyb­kie­mu prze­pły­wo­wi infor­ma­cji doty­czą­cej zmian sta­nu cho­re­go jeste­śmy w sta­nie prze­wi­dzieć koniecz­ność hospi­ta­li­za­cji. Nie­jed­no­krot­nie, jeśli w skład implan­to­wa­ne­go ukła­du wcho­dzi sys­tem tele­mo­ni­to­rin­gu urzą­dzeń wsz­cze­pial­nych, to takie­go cho­re­go od hospi­ta­li­za­cji moż­na uchro­nić poprzez korek­tę dotych­cza­so­we­go lecze­nia far­ma­ko­lo­gicz­ne­go.

Kon­sul­tant kra­jo­wy w dzie­dzi­nie kar­dio­lo­gii, prof. Jaro­sław Kaź­mier­czak mówił o tym, że w 2016 roku był prze­ko­na­ny, że w cią­gu deka­dy od pierw­szych w Pol­sce implan­ta­cji sty­mu­la­to­rów bez­e­lek­tro­do­wych 70 proc. implan­ta­cji sty­mu­la­to­rów w Pol­sce to będą już implan­ta­cje wła­śnie tych ukła­dów. Wyda­wa­ło się, że trend jest obie­cu­ją­cy. Potem jed­nak nastą­pił regres.

Rze­czy­wi­ście, kil­ka lat temu otrzy­ma­li­śmy infor­ma­cję, że Naro­do­wy Fun­dusz Zdro­wia nie będzie finan­so­wał tej tera­pii. Obec­nie uzna­no, że ta tera­pia wyczer­pu­je defi­ni­cję refun­do­wa­nej pro­ce­du­ry sty­mu­la­cji przy uży­ciu roz­rusz­ni­ka jed­no­ja­mo­we­go. Mamy moż­li­wość refun­do­wa­nia jej w wybra­nych sytu­acjach kli­nicz­nych w ramach indy­wi­du­al­nej zgo­dy płat­ni­ka. Trze­ba powie­dzieć otwar­cie, że nie jest to tech­no­lo­gia tania. Ale śro­do­wi­sko elek­tro­fi­zjo­lo­gów, któ­rzy zaj­mu­ją się implan­ta­cją ukła­dów do elek­tro­te­ra­pii, jest bar­dzo roz­sąd­ne. Mini­ster­stwo Zdro­wia od lat pod­kre­śla wła­ści­we reko­men­da­cje do kwa­li­fi­ka­cji pacjen­tów do poszcze­gól­nych tech­no­lo­gii w naszym obsza­rze. Ozna­cza to, że wybie­ra­my daną inno­wa­cyj­ną tera­pię dokład­nie dla tych osób, u któ­rych sta­no­wi ona istot­ną prze­wa­gę nad tera­pią stan­dar­do­wą albo dla osób, dla któ­rych tera­pia stan­dar­do­wa jest nie­moż­li­wa do zasto­so­wa­nia. Pod­pi­sał­bym się pod tym, o czym mówił pro­fe­sor Jaro­sław Kaź­mier­czak. Wszyst­kie nowo­cze­sne tech­no­lo­gie wyma­ga­ją dużej wie­dzy i umie­jęt­no­ści, są wyzwa­niem orga­ni­za­cyj­nym i finan­so­wym. Bez wąt­pie­nia powin­ny być jed­nak bar­dziej dostęp­ne dla pacjen­tów, któ­rzy ich potrze­bu­ją.

Jak osią­gnąć to przy zawsze ogra­ni­czo­nych zaso­bach budże­tów ochro­ny zdro­wia?

Uwa­żam to za bar­dzo waż­ny aspekt nowo­pow­sta­ją­ce­go Naro­do­we­go Pro­gra­mu Cho­rób Ser­ca i Naczyń. Celem jest mię­dzy inny­mi przy­ję­cie takich roz­wią­zań, któ­re pozwo­lą na wcze­sne wdra­ża­nie w Pol­sce tech­no­lo­gii medycz­nych dostęp­nych na świe­cie. Cho­dzi o to, żeby pol­scy pacjen­ci nie cze­ka­li na nie lata­mi. W każ­dym przy­pad­ku musi­my usta­li

, w jakiej gru­pie pacjen­tów te tech­no­lo­gie mają zde­cy­do­wa­ną prze­wa­gę. Każ­dy przy­pa­dek musi zostać wpi­sa­ny do dedy­ko­wa­ne­go reje­stru, żeby oce­nić skut­ki bez­po­śred­nie i odle­głe tych tera­pii. Na tej pod­sta­wie będzie moż­na zde­fi­nio­wać cha­rak­te­ry­sty­kę grup cho­rych, u któ­rych te tera­pie przy­no­szą wymier­ne korzy­ści. W tej chwi­li mówi­my o jed­nej wybra­nej tera­pii, ale w obsza­rze kar­dio­lo­gii mamy wie­le roz­wią­zań, któ­re nie są, a powin­ny być sze­rzej dostęp­ne, refun­do­wa­ne. Waż­ne, żeby w ramach sie­ci kar­dio­lo­gicz­nej, któ­ra, mam nadzie­ję, powsta­nie oraz zało­żeń pro­gra­mu Hospi­tal-Based Heal­th­ca­re Tech­no­lo­gy Asses­sment, ośrod­ki, któ­re mają doświad­cze­nie we wpro­wa­dza­niu nowych tech­no­lo­gii, zyska­ły do nich dostęp. Myślę, że mogło­by to być finan­so­wa­ne przez Mini­ster­stwo Zdro­wia, Naro­do­wy Fun­dusz Zdro­wia albo nawet Agen­cję Badań Medycz­nych. Umoż­li­wi­ło­by to roz­sąd­ne wdra­ża­nie inno­wa­cyj­nych tech­no­lo­gii medycz­nych. Jestem prze­ko­na­ny, że w każ­dej dys­cy­pli­nie medy­cy­ny powin­na poja­wić się swe­go rodza­ju eks­perc­ka rada, któ­ra by decy­do­wa­ła któ­rą tech­no­lo­gię spo­śród tych dostęp­nych będzie­my ewa­lu­owa­li w warun­kach pol­skich. Co istot­ne, cały czas mówi­my nie o tech­no­lo­giach, któ­re są na eta­pie potwier­dze­nia ich sku­tecz­no­ści kli­nicz­nej (nowych, jesz­cze nie­za­re­je­stro­wa­nych), ale o takich, któ­re na obsza­rze Unii Euro­pej­skiej zosta­ły już dopusz­czo­ne do obro­tu i sto­so­wa­nia w ramach dia­gno­sty­ki albo tera­pii.

Panie Pro­fe­so­rze, dzię­ku­ję za roz­mo­wę.

Mar­ta Suł­kow­ska