Wentylacja mechaniczna w domu – wydłuża i poprawia jakość życia pacjentów

Wen­ty­la­cja mecha­nicz­na zastę­pu­je lub wspo­ma­ga oddech pacjen­tom, któ­rzy bory­ka­ją się z róż­ny­mi pro­ble­ma­mi, unie­moż­li­wia­ją­cy­mi im swo­bod­ną egzy­sten­cję. W tym gro­nie są oso­by po wypad­kach komu­ni­ka­cyj­nych, ze stward­nie­niem roz­sia­nym, zani­kiem mię­śni, defor­ma­cja­mi klat­ki pier­sio­wej oraz cho­ru­ją­ce na prze­wle­kłą obtu­ra­cyj­ną cho­ro­bę płuc (POChP), a teraz rów­nież oso­by, któ­re cho­ro­wa­ły na COVID-19. Jak wyglą­da codzien­ność pacjen­tów wen­ty­lo­wa­nych mecha­nicz­nie, jakie są korzy­ści z lecze­nia domo­we­go na te i inne pyta­nia odpo­wia­da Pan Ryszard Rusnar­czyk, pre­zes Sto­wa­rzy­sze­nia Pacjen­tów na rzecz Wen­ty­la­cji Domo­wej JEDNYM TCHEM!

Pro­szę opo­wie­dzieć o swo­jej cho­ro­bie, „jak to się sta­ło”, że korzy­sta Pan z wen­ty­la­cji domo­wej?

Może naj­pierw powiem kil­ka słów o sobie, mam 72 lata, miesz­kam w Ska­wi­nie, oko­li­ce Kra­ko­wa, to jest oko­li­ca bar­dzo nara­żo­na na zapy­le­nia i zanie­czysz­cze­nia powie­trza, kie­dyś tam była Elek­trow­ni Ska­wi­na, pra­co­wa­łem tam w labo­ra­to­rium che­micz­nym. Te warun­ki pogo­do­we wpły­nę­ły na moje zdro­wie i cho­ro­bę oraz pra­ca w warun­kach labo­ra­to­ryj­nych. Pierw­szy raz byłem hospi­ta­li­zo­wa­ny z powo­du ata­ku ast­my, nato­miast po bada­niu lekar­skim stwier­dzo­no dobry stan zdro­wia. Pierw­sze poważ­ne obja­wy zaczę­ły się 15–20 lat temu, głów­ne obja­wy to złe samo­po­czu­cie, sła­ba odpor­ność. Lecze­nie wła­ści­we roz­po­czą­łem 10 lat temu w momen­cie prze­cho­dze­nia na eme­ry­tu­rę, po bada­niach oka­za­ło się, ze mam POChP i ast­mę oskrze­lo­wą, od tam­tej pory roz­po­czę­ło się peł­ne lecze­nie. 5–6 lat temu wystą­pi­ły sil­niej­sze ata­ki (zapa­le­nia płuc, zapa­le­nia dróg odde­cho­wych) wią­za­ło się to z poby­ta­mi w szpi­ta­lu od 4 do 5 razy w roku. Od 3 lat jestem wen­ty­lo­wa­ny mecha­nicz­nie.

Stwier­dzo­no, ze pod­le­gam pod lecze­nie domo­we i codzien­nie muszę inha­lo­wać się powie­trzem wzbo­ga­co­nym w tlen w odpo­wied­nich godzi­nach. Od 3 lat mam kon­cen­tra­tor oraz respi­ra­tor, któ­ry wspo­ma­ga oddy­cha­nie. Codzien­nie muszę się inha­lo­wać, przez cho­ro­by odde­cho­we mam też wie­le innych scho­rzeń, któ­re mnie zamy­ka­ją w domu. Przez to mam pro­ble­my psy­chicz­ne i fizycz­ne, nie mogę egzy­sto­wać sam.

Z czym się wią­że codzien­ność z wen­ty­la­cją?

Robię to sys­te­ma­tycz­nie, więc na noc zakła­dam maskę. W odpo­wied­nich godzi­nach musze się wen­ty­lo­wać, aby dostar­czać odpo­wied­nią ilość pro­cen­to­wą tle­nu. Wen­ty­lu­je się sys­te­ma­tycz­nie, na noc zakła­dam maskę, przez któ­rą leci powie­trze wzbo­ga­co­ne dodat­ko­wo w tlen, śpię miej wię­cej oko­ło 6 godzin w cią­gu dnia, dwie godzi­ny popo­łu­dniu, po obie­dzie i wie­czo­rem na godzi­nę zakła­dam maskę. Jest to 9 godzin dzien­nie. Fizycz­nie wyglą­da to tak, że mam respi­ra­tor, zakła­dam maskę, przez któ­rą leci powie­trze, dzię­ki temu mogę głę­bo­ko ode­tchnąć i nor­mal­nie żyć.

Gdy­by nie wen­ty­la­cja domo­wa te 9 godzin musiał­by spę­dzać w szpi­ta­lu?

Zaostrze­nia wystę­pu­ją z dnia na dzień. Jed­ne­go dnia czu­ję się bar­dzo dobrze, dru­gie­go nagle nie mogę oddy­chać. Kie­dy poziom tle­nu we krwi spa­da do 80 kil­ku pro­cent, czło­wiek wte­dy nie jest w sta­nie nor­mal­nie egzy­sto­wać, trze­ba wte­dy dzwo­nić po pogo­to­wie i jechać do szpi­ta­la. Na moje samo­po­czu­cie wpły­wa­ją róż­ne czyn­ni­ki, jed­nak jakość powie­trza ma bar­dzo duże zna­cze­nie.

Może Pan opi­sać krót­ko swój dzień z wen­ty­la­cją w domu, a jak wyglą­dał­by to z wen­ty­la­cją w szpi­ta­lu?

Po prze­bu­dze­niu zdej­mu­ję wen­ty­la­cję i roz­po­czy­nam inha­la­cję, następ­nie spo­ży­wam lekar­stwo i dopie­ro mogę zjeść śnia­da­nie oraz wyko­ny­wać pra­ce domo­we np. przy­go­to­wa­nie obia­du. Po obie­dzie nie śpię, ale kła­dę się na dwie godzi­ny z respi­ra­to­rem i do dwóch godzin wen­ty­lu­ję się. Na wie­czór o 9 zakła­dam na godzi­nę apa­rat i wyko­nu­ję ćwi­cze­nia krę­go­słu­pa, róż­ne­go rodza­ju ćwi­cze­nia klat­ki pier­sio­wej itd. Jeże­li po całym dniu pozo­sta­ną jesz­cze siły jeż­dżę na rower­ku domo­wym w celu wyko­na­nia reha­bi­li­ta­cji i zak­ty­wi­zo­wa­nia się. Dzień koń­czy o 1 w nocy. Trud­no gdzie­kol­wiek wyjść, czło­wiek jest uwią­za­ny z wen­ty­la­cją, oba­wa ist­nie­je, że może się coś zadziać, w cza­sie poby­tu gdzieś indziej. Posia­dam oczysz­czacz powie­trza, któ­ry coś daje, ale otwie­ram okno dopie­ro kie­dy widzę, że powie­trze na zewnątrz jest odpo­wied­nie przej­mu­je się, że zakła­dy rosną i powie­trze jest coraz gor­sze.

Jak duże wspar­cie musi oka­zać rodzi­na? Czy jest Pan w sta­nie stwier­dzić, ile godzin w cią­gu dnia czło­nek rodzi­ny poświę­ca na pomoc przy wen­ty­la­cji?

Jeśli cho­dzi o opie­kę medycz­ną to odwie­dzi­ny odby­wa­ją się według szcze­gó­ło­we­go har­mo­no­gra­mu. W moim przy­pad­ku co 2 tygo­dnie, przy­cho­dzi lekarz i spraw­dza mój stan. Pani reha­bi­li­tant­ka przy­cho­dzi co 2 tygo­dnie, prze­pro­wa­dza­ne są ćwi­cze­nia odde­cho­we fizycz­ne, oprócz tego jest kon­takt do Pani pie­lę­gniar­ki, któ­ra jest tak na praw­dę dys­po­zy­cyj­na cały czas i odwie­dza mnie regu­lar­nie co tydzień. Jestem bar­dzo zado­wo­lo­ny z opie­ki medycz­nej.

Jeśli cho­dzi o rodzi­nę to w każ­dej chwi­li ktoś jest dostęp­ny i jest to potrzeb­ne, bo kie­dy tra­cę oddech to nie jestem w sta­nie nawet pod­łą­czyć apa­ra­tu. W każ­dym momen­cie potrzeb­na jest oso­ba, któ­ra będzie w sta­nie mi pomóc. W tym momen­cie poma­ga mi żona, ale ona też nie jest w naj­lep­szej for­mie fizycz­nej, na dzie­ci nie ma co liczyć one są dale­ko i kon­takt jest tyl­ko tele­fo­nicz­ny, bez­po­śred­nie­go nie. Na rodzi­nę mogę liczyć w zaku­pach i na co dzień itp.

Co popra­wi­ło­by Pana kom­fort życia?

Sta­bil­ność i pew­ność, że to będzie cały czas to jest waż­na rzecz, ale w cza­sie pan­de­mii, to bar­dzo waż­ne jest szcze­pie­nie, ale jest taki bała­gan, że cięż­ko żyć sta­bil­nie, w tele­wi­zji cią­gle jest gło­śno o tym żeby się szcze­pić, ludzie są nama­wia­ni, ale nie jest łatwo dostać jaką­kol­wiek szcze­pion­kę. Dzwo­ni­łem wie­lo­krot­nie i dopy­ty­wa­łem się o moż­li­wość zaszcze­pie­nia prze­ciw gry­pie, ale na liście jestem 200 i od wrze­śnia cze­kam na swo­ją kolej szcze­pie­nia na gry­pę, a co dopie­ro na Covid. Mam utrud­nio­ne prze­miesz­cza­nie się a dodat­ko­wo musiał­by zja­wić się oso­bi­ście na szcze­pie­niu.

Naj­waż­niej­sza spra­wa jest taka, że jeże­li cho­dzi o inne cho­ro­by to pomo­cy nie mamy żad­nej, bo jeże­li mam wie­le innych cho­rób zwią­za­nych z wie­kiem to nie mam moż­li­wo­ści dosta­nia się do leka­rza, a kon­fron­ta­cja z leka­rzem przez tele­fon w moim sta­nie to bada­nie kogoś jak przez szy­bę, to się w gło­wie nie mie­ści, do tego docho­dzi aro­gan­cja, całe życie pła­ci­my skład­ki, ale rząd prze­jął obo­wiąz­ki sta­re­go rzą­du i się nic nie zmie­nia i nikt się nami nie opie­ku­je, zdro­wie czło­wie­ka nie jest sza­no­wa­ne. Zda­ję sobie spra­wę z sytu­acji jaka panu­je na świe­cie, widzę w tele­wi­zji, jak 80 let­nie oso­by sto­ją o 2 w nocy przed przy­chod­nią i nara­ża­ją się, mogą się zara­zić.

Ludzie się bar­dzo stre­su­ją, ludzie są cią­gle zamknię­ci, są róż­ne warun­ki, nie ma żad­nej opie­ki, nie ma infor­ma­cji, jak czło­wiek chce zadzwo­nić to linia jest cią­gle zaję­ta, a żyje­my w XXI, więc to jest nie­moż­li­we.

Marze­nia i pla­ny pacjen­ta, któ­re chciałby/chciałaby zre­ali­zo­wać

Moim marze­niem jest być zdro­wym, a to zale­ży od pogo­dy od powie­trza od służ­by zdro­wia, zale­ży od bar­dzo wie­lu czyn­ni­ków. Nasze marze­nia to pew­nie nasze pra­wnu­ki dopie­ro zre­ali­zu­ją. W moim wie­ku moż­na marzyć tyl­ko o zdro­wiu.

Ile lat Pan pra­co­wał?

Całe doro­słe życie, na począt­ku pra­co­wa­łem jako labo­rant che­micz­ny, potem jako spe­cja­li­sta od gospo­dar­ki paliw spa­wal­ni­czych, nato­miast potem pod przy­mu­sem kaza­no mi się zwol­nić mimo, że mia­łem bar­dzo dobrą posa­dę, ale to była nie wygod­na opcja pod­czas komu­ny. Następ­nie wyjazd za gra­ni­cę, gdzie spę­dzi­łem kil­ka lat, tam pra­co­wa­łem jako cera­mik, po powro­cie do Pol­ski zało­ży­łem fir­mę cera­micz­ną, pro­du­ko­wa­łem cera­mi­kę pamiąt­ko­wą i użyt­ko­wą. 15 lat temu prze­sta­ła mieć płyn­ność finan­so­wa, przez zmia­nę gospo­dar­ki. Tro­chę pra­co­wa­łem jako czło­nek zarzą­du mia­sta, rad­ny jakieś 30 lat temu. W tym momen­cie jestem na eme­ry­tu­rze, cie­szę się w mia­rę dobrym zdro­wiem. Kie­dyś rów­nież byłem alpi­ni­stą, tro­chę nar­ciar­stwo.

Dzię­ku­ję za wywiad.