Zakończenie leczenia raka piersi to czas nie tylko radości, ale i wyzwań. Poznaj historie Grażyny, Iwony i Aleksandry
Rak piersi to diagnoza, która wprowadza duże zmiany w życiu każdej kobiety. Zakończenie leczenia nie zawsze oznacza powrót do dawnej codzienności – dla wielu kobiet to początek nowych wyzwań i konieczności przystosowania się do innej rzeczywistości. Trzy podopieczne Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej dzielą się swoimi historiami, opowiadając o tym, jak poradziły sobie z trudnościami, które pojawiły się po zakończeniu leczenia.
Chociaż zakończenie leczenia raka piersi przynosi ulgę i nadzieję, nie zawsze oznacza natychmiastowy powrót do dawnego życia. Niekiedy konieczne jest odnalezienie nowego rytmu, zmierzenie się z fizycznymi i emocjonalnymi skutkami choroby oraz redefinicja priorytetów. Jak ta nowa rzeczywistość wygląda w praktyce? O tym opowiadają same pacjentki.
Grażyna Małkowska: Dużym wyzwaniem była akceptacja, że nie muszę zawsze być w pełni sprawna
Grażyna Małkowska, 63-letnia podopieczna Fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej, przez całe życie była aktywna zawodowo. Zawsze dbała o swoje zdrowie, regularnie się badała, a mimo to rak piersi pojawił się w jej życiu niespodziewanie. W 2015 roku, podczas samobadania, wyczuła niewielki guzek w prawej piersi. — Choć biopsja początkowo nie wykazała nic niepokojącego, lekarze zdecydowali się na obserwację. Przez dwa lata nic więcej się nie działo, a guz pozostawał niewielki. W 2016 roku, latem, zostałam użądlona przez osę lub pszczołę, co spowodowało powiększenie węzłów chłonnych pod prawą pachą. Początkowo zarówno ja, jak i lekarze myśleliśmy, że jest to reakcja na użądlenie, ale gdy węzły chłonne nie wracały do normy, postanowiono przeprowadzić dodatkowe badania. Dopiero w 2017 roku, po kolejnej biopsji, zdiagnozowano u mnie raka piersi – wspomina Grażyna. Choroba wymagała kompleksowego leczenia, w tym chemioterapii i radioterapii, które pozostawiły trwały ślad na jej zdrowiu. — Doświadczyłam neuropatii obwodowej, co oznaczało, że straciłam czucie w dłoniach, stopach i udzie prawej nogi. Akceptacja, że nie muszę zawsze być w pełni sprawna, była dużym wyzwaniem, ale z czasem nauczyłam się, jak radzić sobie z tymi ograniczeniami — mówi Grażyna. Teraz stara się dbać o równowagę w życiu, skupiając się na drobnych przyjemnościach, które wcześniej wydawały się jej zbędne. — Kiedyś uważałam, że kawa na mieście to zbędny luksus, ale po chorobie zrozumiałam, że drobne przyjemności są ważne – podkreśla.
Aleksandra Dryzner: Chciałam, aby moja córka miała normalne dzieciństwo
Aleksandra Dryzner, w wieku 32 lat, stanęła w obliczu diagnozy, która całkowicie zmieniła jej życie. — Szykowałam się do powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim. Postanowiłam zrobić kontrolne badania, a na mojej liście było też USG piersi. To właśnie podczas tego badania został wykryty guzek. Dostałam skierowanie na biopsję, która niestety potwierdziła, że to był rak złośliwy. Moja córka miała wtedy niecałe półtora roku. Diagnoza była dla mnie ogromnym szokiem. Pierwsza moja myśl była taka, że zostawię to małe dziecko. Ale dość szybko się otrząsnęłam i pomyślałam, że chcę, aby moja córka miała normalne dzieciństwo i postanowiłam się tego trzymać — wspomina.
Choroba zmusiła ją do całkowitej zmiany planów życiowych. — Planowałam powrót z urlopu macierzyńskiego do pracy, ale po diagnozie zamiast do pracy wróciłam do szpitala onkologicznego. Byłam w szczęśliwym okresie życia – rok wcześniej wzięłam ślub i urodziłam dziecko, co dodatkowo potęgowało u mnie trudności w odnalezieniu się w roli pacjentki onkologicznej — mówi Aleksandra. Starała się jednak zachować jak najwięcej normalności w codziennym życiu. — Kiedy minął pierwszy szok po diagnozie, postanowiłam sobie, że nie chcę, żeby to był czas stracony w moim życiu. Dlatego spotykałam się ze znajomymi, chodziłam do restauracji, na zakupy, starałam się żyć prawie normalnie, na ile pozwalało mi samopoczucie — dodaje.
Po zakończeniu leczenia Aleksandra wróciła do pracy, ale zmieniła ścieżkę kariery na bardziej satysfakcjonującą. — Teraz pracuję jako psychoonkolog, pomagając innym pacjentom. Ważne stało się dla mnie życie w zgodzie z samą sobą i dbanie o jakość relacji z innymi ludźmi – mówi.
Iwona Adamczyk: Nie wyobrażałam sobie, że mogę nie pracować
Iwona Adamczyk, u której nowotwór zdiagnozowano na jesieni 2020 roku, również musiała zmierzyć się z radykalną zmianą życia zawodowego. — To był czas koronawirusa, a jako kosmetyczka, miałam bezpośredni kontakt z ludźmi. Moja onkolog sugerowała, abym zrezygnowała z pracy. Nie ze względów takich, że nie dam rady, tylko żeby ograniczyć kontakt z innymi osobami i uniknąć zagrożenia zachorowania na covid — opowiada Iwona. Później okazało się, że powrót do zawodu jest niemożliwy z powodu skutków ubocznych terapii. — W trakcie chemioterapii, praktycznie już pod sam koniec, dostałam neuropatii polekowej. To objawiło się u mnie brakiem czucia w stopach oraz w dłoniach. Pomimo zastosowanego leczenia nie byłam w stanie wrócić do zawodu, który opiera się na pracy manualnej. I tak naprawdę mija 3 lata od zakończenia chemioterapii, a ja wciąż nie czuję się na tyle sprawna, aby wrócić do pracy — dodaje.
Dla Iwony niezwykle trudne było również zaakceptowanie zmian w swoim ciele, szczególnie tych związanych z menopauzą wywołaną hormonoterapią. — Menopauza była czymś, co najbardziej mnie zaskoczyło. Pierwsza chemia i koniec. Po hormonoterapii proces starzenia przyspiesza, zauważam, że skóra jest już inna. Nie miałam na to wewnętrznej zgody, to był trudny moment. Teraz jest już lepiej — wspomina. Pomimo tych wyzwań, Iwona stara się odnaleźć nowy rytm życia. — Moje relacje z rodziną były zawsze dobre, ale choroba jeszcze bardziej nas zbliżyła. Pozwoliłam sobie na to, aby moi bliscy mogli się mną zaopiekować, co wcześniej nie było dla mnie takie oczywiste — mówi.
Wsparcie na wagę złota
Każda z kobiet podkreśla, jak ogromne znaczenie miały dla nich różne formy wsparcia — udzielonego przez bliskich oraz organizacje takie jak Fundacja OnkoCafe – Razem Lepiej. Jak tłumaczy Anna Kupiecka, prezes Fundacji. — Wyzwania związane z rakiem piersi nie ustają po zakończeniu leczenia. Dlatego organizujemy warsztaty, spotkania i oferujemy wsparcie psychologiczne, aby pomóc pacjentkom w powrocie do normalności. Historie naszych pacjentek pokazują, jak ważne jest również wczesne wykrycie raka piersi, dlatego oprócz wsparcia dla chorych organizujemy również akcje edukacyjne skierowane do zdrowych kobiet pod hasłem Różowy Patrol czy akcja Przymierz się do samobadania w ramach kampanii Wylecz raka piersi HER2+. Apelujemy o czujność onkologiczną, bo czasem proste samobadanie piersi czy USG lub mammografia mogą uratować życie.
Grażyna opowiada o tym, że miała ogromne wsparcie ze strony rodziny. Dzieci i mąż byli przy niej przez cały czas, co bardzo jej pomogło. — Mąż szczególnie mnie wspierał, choć sam również zachorował na nowotwór. Wspólnie przeszliśmy przez te trudne chwile — dodaje. Mówi również o znaczeniu zajęć organizowanych przez Fundację OnkoCafe – Razem Lepiej, w których uczestniczy. — Spotkania te dały mi możliwość poznania innych kobiet z podobnymi doświadczeniami, co było dla mnie bardzo cenne. Dodatkowo razem z mężem chodzimy na jogę organizowaną przez fundację. Bardzo się z tego cieszymy i staramy się wspierać w tej aktywności.
Aleksandra, która musiała zmierzyć się z chorobą w momencie, gdy jej córka była jeszcze bardzo mała, podkreśla z kolei, jak ważne było dla niej otwarte mówienie o chorobie – Organizowałam spotkania, które pomagały mi i moim bliskim oswoić się z chorobą. Na przykład imprezę “pożegnania cyca”, która ułatwiła zarówno mi, jak i znajomym znalezienie dystansu do choroby. W moim odczuciu taka inicjatywa oswajania bliskich z chorobą powinna być zawsze po stronie chorującego – wspomina.
Iwona natomiast zwraca uwagę na to, jak istotna była dla niej obecność najbliższych oraz pomoc w codziennych sprawach. — Czasami wystarczy bycie z kimś, wysłuchanie, rozmowa. Doceniałam, jeśli ktoś zaproponował podwiezienie, zrobienie zakupów, wspólne wyjście. Dołączyłam też do grupy wsparcia Fundacji OnkoCafe, gdzie znalazłam pomoc i zrozumienie. Ważne było dla mnie, aby mieć przestrzeń do rozmowy i dzielenia się swoimi doświadczeniami z innymi kobietami.
Dla pacjentek ważne jest także otrzymanie wsparcia psychologicznego. Jak mówi Aleksandra: — Zdecydowałam się na terapię Simontonowską, która skierowana jest do pacjentów onkologicznych. Terapia była momentami trudna, bo musiałam zmierzyć się z najgorszymi lękami, ale okazała się oczyszczająca. Od tego momentu zaczęłam lepiej układać sobie w głowie i radzić sobie z emocjami. Nauczyłam się kontrolować negatywne myśli i strach, który wcześniej zawładnął moim życiem. Myślę, że głównym zadaniem adaptacji do życia po wyleczeniu raka piersi jest właśnie nauczenie się życia z tym strachem i okiełznanie go.
Siła i determinacja
Historie Grażyny, Aleksandry i Iwony pokazują, że życie po raku piersi to nie tylko powrót do zdrowia fizycznego, ale także psychicznego i emocjonalnego. Każda z tych kobiet stawiła czoła wyzwaniom, które zmusiły je do zmiany perspektywy na życie, nauczenia się nowych sposobów dbania o siebie i odnalezienia nowych celów. Dzięki wsparciu bliskich oraz organizacji takich jak Fundacja OnkoCafe, udało im się znaleźć siłę, aby na nowo odnaleźć radość w codziennym życiu.
To, co łączy te trzy kobiety, to ich niezwykła siła, odwaga i determinacja w zmaganiach nie tylko z chorobą, ale także z trudnościami, które przyszły po niej. Ich historie są dowodem na to, że życie po raku piersi może być pełne nadziei, nowych możliwości i radości, nawet jeśli droga do tego jest długa i pełna wyzwań.