Skuteczne leczenie wciąż nie dla wszystkich…

Sta­ty­sty­ki wska­zu­ją, że rak jaj­ni­ka to naj­go­rzej roku­ją­cy nowo­twór gine­ko­lo­gicz­ny. Z dru­giej stro­ny jed­nak coraz czę­ściej sły­szy­my, że to cho­ro­ba prze­wle­kła. Jak może to Pani sko­men­to­wać?

Nasze myśle­nie o raku jaj­ni­ka zmie­ni­ło się na prze­strze­ni ostat­nich lat. To cho­ro­ba, któ­ra cha­rak­te­ry­zu­je się okre­sa­mi remi­sji i nawro­tów. W mia­rę jej roz­wo­ju remi­sje są coraz krót­sze, a nawro­ty coraz częst­sze. Uda­ło nam się jed­nak wpro­wa­dzić do lecze­nia nowe tera­pie, któ­re zde­cy­do­wa­nie wydłu­ża­ją okre­sy wol­ne od obja­wów cho­ro­by. Dzię­ki nim pacjent­ki żyją w lep­szym kom­for­cie i żyją dłu­żej. Gdy po posta­wie­niu dia­gno­zy sły­szą, że przed nimi dłu­gie lata lecze­nia cięż­kiej, ale prze­wle­kłej cho­ro­by, ich nasta­wie­nie się zmie­nia. Sło­wo „prze­wle­kła” sta­je się świa­teł­kiem w tune­lu i daje choć odro­bi­nę opty­mi­zmu.

Czy zna­my przy­czy­ny wystę­po­wa­nia raka jaj­ni­ka?

Tak napraw­dę u więk­szo­ści pacjen­tek tych przy­czyn nie jeste­śmy w sta­nie usta­lić. Zale­d­wie część przy­pad­ków ma pod­ło­że gene­tycz­ne i wte­dy może­my stwier­dzić, że za roz­wój cho­ro­by odpo­wie­dzial­na jest muta­cja genów BRCA1, BRCA2 lub innych.

Czy to wła­śnie dla­te­go nawet kobie­ty, któ­re dba­ją o swo­je zdro­wie i wyko­nu­ją bada­nia pro­fi­lak­tycz­ne tak­że zapa­da­ją na raka jaj­ni­ka?

Tak to wyglą­da. Nie mamy moż­li­wo­ści prze­pro­wa­dza­nia badań prze­sie­wo­wych, któ­re pozwa­la­ją nam wykryć cho­ro­bę w okre­sie przed­no­wo­two­ro­wym lub w jej wcze­snym sta­dium. Tak się dzie­je na przy­kład w przy­pad­ku raka szyj­ki maci­cy, gdy może­my zdia­gno­zo­wać dys­pla­zję i lecząc ją nie dopu­ścić do roz­wo­ju zło­śli­we­go nowo­two­ru.
W przy­pad­ku raka jaj­ni­ka nie mamy żad­nych badań umoż­li­wia­ją­cych wykry­cie sta­nu przed­no­wo­two­ro­we­go lub nowo­two­ru na wcze­snym eta­pie. Jeśli zda­rza się, że lekarz dia­gno­zu­je wcze­sny etap cho­ro­by, dzie­je się tak przez przy­pa­dek. Pacjent­ka nie ma żad­nych obja­wów i pod­da­je się ruty­no­we­mu bada­niu.

Oczy­wi­ście, leka­rze cały czas podej­mu­ją pró­by wcze­sne­go dia­gno­zo­wa­nia raka jaj­ni­ka wyko­nu­jąc bada­nie ultra­so­no­gra­ficz­ne lub ozna­cza­jąc mar­ke­ry nowo­two­ro­we, albo łącząc oba te bada­nia. Nie­ste­ty, efek­ty nie dają żad­nych pod­staw, aby trak­to­wać te meto­dy jako sku­tecz­ny scre­ening.

Jak wyglą­da sche­mat pra­wi­dło­we­go lecze­nia raka jaj­ni­ka?

Naj­waż­niej­sze jest, aby na począt­ku lecze­nia pacjent­ka zna­la­zła się w odpo­wied­nim ośrod­ku. Ten moment jest decy­du­ją­cy dla prze­bie­gu tera­pii. Kolej­nym ele­men­tem jest dobra dia­gno­sty­ka, któ­ra pozwo­li nam oce­nić sto­pień zaawan­so­wa­nia cho­ro­by. Bez niej nie powin­ni­śmy decy­do­wać o pod­ję­ciu lecze­nia ope­ra­cyj­ne­go, któ­re jest następ­nym eta­pem. To może być lecze­nie ope­ra­cyj­ne cyto­re­duk­cyj­ne z nastę­po­wą che­mio­te­ra­pią albo zabieg ope­ra­cyj­ny o cha­rak­te­rze dia­gno­stycz­nym, w cza­sie któ­re­go pobie­ra­my mate­riał do bada­nia histo­pa­to­lo­gicz­ne­go, kie­ru­je­my pacjent­kę na trzy lub czte­ry kur­sy che­mio­te­ra­pii, póź­niej wtór­ną ope­ra­cję cyto­re­duk­cyj­ną i kolej­ne cykle che­mio­te­ra­pii.

Do nie­daw­na to było dzia­ła­nie stan­dar­do­we i na nim koń­czy­li­śmy lecze­nie. Dziś sto­su­je­my lecze­nie pod­trzy­mu­ją­ce. Ta tera­pia jest w Pol­sce refun­do­wa­na tyl­ko u czę­ści pacjen­tek, choć uwa­ża­my, że każ­da pacjent­ka, któ­ra zakoń­czy­ła pierw­szą linię lecze­nia powin­na być obję­ta tera­pią pod­trzy­mu­ją­cą z inhi­bi­to­rem PARP.

Na czym pole­ga­ją muta­cje genów, o któ­rych mówi­ła Pani Pro­fe­sor wcze­śniej? Dla pacjen­tów to skom­pli­ko­wa­na wie­dza…

Każ­dy z nas ma geny, któ­rych zada­niem jest kodo­wa­nie biał­ka. Zada­niem nie­usz­ko­dzo­ne­go, nie­zmu­to­wa­ne­go genu BRCA1 jest kodo­wa­nie biał­ka bio­rą­ce­go udział w napra­wie uszko­dzeń DNA.

Komór­ka nowo­two­ro­wa roz­wi­ja się, gdy w orga­ni­zmie docho­dzi do błę­dów w kodzie gene­tycz­nym. Jeśli nasz gen BRCA1 dzia­ła pra­wi­dło­wo, to pro­du­ku­je biał­ko, któ­re potra­fi te błę­dy napra­wić. U pacjen­tek z rakiem jaj­ni­ka ten gen jest uszko­dzo­ny, docho­dzi do muta­cji, w wyni­ku któ­rej nie pro­du­ku­je on pra­wi­dło­we­go biał­ka, chro­nią­ce­go przed roz­wo­jem cho­ro­by nowo­two­ro­wej.

Te muta­cje mogą mieć cha­rak­ter ger­mi­nal­ny lub soma­tycz­ny. W pierw­szym przy­pad­ku dzie­dzi­czy­my muta­cję po rodzi­cach i prze­ka­zu­je­my ją naszym dzie­ciom. Muta­cje soma­tycz­ne powsta­ją z kolei w cią­gu nasze­go życia, nie są dzie­dzicz­ne i wystę­pu­ją wyłącz­nie w guzie.

U ilu pacjen­tek wystę­pu­ją te muta­cje?

Muta­cje BRCA1 i BRCA2 wystę­pu­ją mniej wię­cej u 30% cho­rych, u kolej­nych 20% mamy do czy­nie­nia z inny­mi zabu­rze­nia­mi gene­tycz­ny­mi, pro­wa­dzą­cy­mi do roz­wo­ju raka jaj­ni­ka.

W jaki spo­sób może­my spraw­dzić, czy nasze geny ule­gły muta­cji?

To nie jest tak, że każ­da zdro­wa kobie­ta, któ­ra nie ma obcią­żeń gene­tycz­nych powin­na odbyć kon­sul­ta­cję gene­tycz­ną. Oczy­wi­ście może zro­bić to odpłat­nie, ale jasnych wska­zań do tego nie ma. Nato­miast wszyst­kie pacjent­ki cho­ru­ją­ce na raka jaj­ni­ka powin­ny mieć te testy wyko­na­ne. Powin­no to mieć miej­sce w cza­sie zabie­gu ope­ra­cyj­ne­go, są to spe­cjal­ne pro­ce­du­ry refun­do­wa­ne przez NFZ. Jest to bada­nie gene­tycz­ne z tka­nek guza pobra­nych w cza­sie pierw­szej ope­ra­cji i każ­da pacjent­ka powin­na zostać mu pod­da­na. Ale to nie wszyst­ko. Dodat­ko­wo, jeśli w cza­sie ruty­no­wej wizy­ty, pod­czas zbie­ra­nia wywia­du lekarz gine­ko­log usły­szy, że w rodzi­nie zdro­wej kobie­ty były przy­pad­ki raka jaj­ni­ka, pier­si, jeli­ta gru­be­go czy pro­sta­ty, powi­nien skie­ro­wać ją na kon­sul­ta­cję gene­tycz­ną, w cza­sie któ­rej spe­cja­li­sta zde­cy­du­je, czy i jaki pro­fil gene­tycz­ny powi­nien zostać wyko­na­ny.

Jak wyglą­da­ją sta­ty­sty­ki doty­czą­ce tych badań?

Sta­ty­sty­ki, nie­ste­ty, nie są opty­mi­stycz­ne. Szcze­cin, w któ­rym miesz­kam, dzię­ki dzia­ła­niom wiel­kie­go zwo­len­ni­ka gene­ty­ki, prof. Jana Lubiń­skie­go, jest z pew­no­ścią w kra­jo­wej czo­łów­ce pod tym wzglę­dem. Dane ogól­no­kra­jo­we jed­nak wska­zu­ją, że bada­nie w cza­sie pierw­szej ope­ra­cji wyko­ny­wa­ne jest zale­d­wie u co trze­ciej pacjent­ki. Czy­li 7 na 10 cho­rych na wcze­snym eta­pie lecze­nia nie ma wyko­na­ne­go bada­nia w kie­run­ku muta­cji genów BRCA1/BRCA2. Do nie­daw­na nie wpły­wa­ło to na pew­ne eta­py lecze­nia, bo wyko­rzy­sty­wa­li­śmy te bada­nia do lecze­nia nawro­tów cho­ro­by. Poza tym zawsze moż­na było to bada­nie doro­bić w póź­niej­szym cza­sie, korzy­sta­jąc z pobra­ne­go wcze­śniej i spe­cjal­nie prze­cho­wy­wa­ne­go mate­ria­łu. Teraz sytu­acja zmie­ni­ła się dia­me­tral­nie.
Od 1 maja jeden z inhi­bi­to­rów PARP zna­lazł się na liście refun­da­cyj­nej do lecze­nia pacjen­tek tuż po pierw­szej linii che­mio­te­ra­pii. Dla­te­go jest nie­zmier­nie waż­ne, by jak naj­wcze­śniej znać sta­tus mole­ku­lar­ny pacjent­ki i nie prze­ga­pić momen­tu wpro­wa­dze­nia opty­mal­ne­go lecze­nia pod­trzy­mu­ją­ce­go.

Uści­ślij­my: inhi­bi­to­ry PARP, któ­re według spe­cja­li­stów są dla cho­rych dobro­dziej­stwem, dostęp­ne są wyłącz­nie dla pacjen­tek z muta­cją genów BRCA1/BRCA2…

Zare­je­stro­wa­ne czy­li dostęp­ne są dla wszyst­kich pacjen­tek, nie­za­leż­nie od eta­pu cho­ro­by i sta­tu­su mole­ku­lar­ne­go, ale refun­do­wa­ne tyl­ko dla tych z muta­cją. Do nie­daw­na tyl­ko w lecze­niu raka nawro­to­we­go, od 1 maja tak­że w przy­pad­ku nowo­roz­po­zna­ne­go raka jaj­ni­ka.

Mały krok zro­bio­ny. Co dalej? Co może­my zro­bić, aby inhi­bi­to­ry PARP, dzię­ki któ­rym pacjent­ki mogą nor­mal­nie żyć, refun­do­wa­ne były we wszyst­kich przy­pad­kach raka jaj­ni­ka?

Pacjent­ki leczo­ne inhi­bi­to­ra­mi PARP rze­czy­wi­ście pro­wa­dzą nor­mal­ne życie, pra­cu­ją, jeż­dżą na waka­cje, cie­szą się życiem rodzin­nym. Do nie­daw­na było ina­czej. Liczy­my bar­dzo na wspar­cie orga­ni­za­cji pacjenc­kich, wal­czy też kon­sul­tant kra­jo­wy. Wszyst­kim zale­ży na tym, żeby spraw­dzo­ne i sku­tecz­ne leki, któ­re są praw­dzi­wym prze­ło­mem w lecze­niu raka jaj­ni­ka były refun­do­wa­ne dla wszyst­kich pacjen­tek.

Jak widzi Pani rolę ośrod­ków refe­ren­cyj­nych, w któ­rych pra­cu­ją naj­lep­si spe­cja­li­ści
i kobie­ty leczo­ne są kom­plek­so­wo?

Ova­rian Can­cer Units u nas jesz­cze nie­ste­ty nie funk­cjo­nu­ją. Dla raka jaj­ni­ka nie ma nic gor­sze­go, niż nad­mier­ne roz­pro­sze­nie lecze­nia. Eta­pów lecze­nia jest kil­ka, waż­ne jest, by pacjent­ki były pod sta­łą opie­ką jed­ne­go ośrod­ka, by nie tra­ci­ły cza­su na wędrów­ki od leka­rza do leka­rza. Takie ośrod­ki to przy­szłość, ale zro­bi­my wszyst­ko, by nie była ona zbyt odle­gła.

Jakie mia­ła­by Pani życze­nia, jeśli cho­dzi o tę gru­pę pacjen­tek?

Chcia­ła­bym, aby­śmy mogli leczyć nasze pacjent­ki tak samo sku­tecz­nie, jak ma to miej­sce w innych kra­jach. Dla­te­go sta­ra­my się o refun­da­cję lecze­nia pod­trzy­mu­ją­ce­go dla wszyst­kich cho­rych. Chcia­ła­bym aby­śmy mie­li dostęp do naj­no­wo­cze­śniej­szych tera­pii, a pacjent­ki tra­fia­ły do naj­lep­szych leka­rzy w zna­ko­mi­tych ośrod­kach.

Dzię­ku­je­my za roz­mo­wę.

Auto­ry­zo­wa­ny wywiad pra­so­wy przy­go­to­wa­ny przez Sto­wa­rzy­sze­nie Dzien­ni­ka­rze dla Zdro­wia w ramach cyklu debat eks­perc­kich Żyć z rakiem jaj­ni­ka. Jak motyl. Histo­rie praw­dzi­we, obję­tych patro­na­tem Pol­skie­go Towa­rzy­stwa Gine­ko­lo­gii Onko­lo­gicz­nej oraz Sto­wa­rzy­sze­nia Nie­bie­ski Motyl, maj 2021.